ETIOPIA (05.-16.06.2015)


Tuż po przekroczeniu granicy miła niespodzianka bardzo porządna, wykonana przez Chińczyków droga krajowa nr 1. Formalności na granicy  etiopskiej poszły dość sprawnie, chociaż urzędnik odprawiając nas zajmował się wszystkim co działo się na całej granicy. Przy pierwszej wymianie pieniędzy w banku zostałem przyjęty jak bankowiec przez bankowca. Dostałem nawet na pamiątkę firmowy długopis.  W tym samym czasie Beata została otoczona dosłownie przez tłum Etiopczyków, ciekawych wszystkiego co mamy w samochodzie. Na nocleg zatrzymujemy w Yabale,  się na początku drogi gruntowej prowadzącej do Dżinki. Od razu przy pierwszej kolacji poznajemy etiopskie smaki. Tibsy z injerą to kawałki mięsa jagnięcego, koźlego podawane w glinianym naczyniu, pod którym żarzy się węgiel drzewny.  Do tego w malutkiej miseczce ostry sos. Wreszcie sama injera , na temat której słyszeliśmy skrajnie różne opinie. Jest to duży , cienki placek o dość niezachęcającym szarym kolorze. Z jednej strony przypomina naleśnik , z drugiej wygląda jak struktura gąbki. Przygotowywana jest od wieków ze zboża teff (miłek abisyński), które poddawane jest krótkiej fermentacji, dzięki czemu uzyskuje specyficzny, lekko kwaśny smak. Zaskoczeniem dla nas było to, że jedząc ją na samym południu, północy, czy w centrum kraju zawsze smakowała tak samo. Podawana jest do posiłku tak,  jak u nas ziemniaki , czy chleb. Nam smakowała i dość często była przez nas zamawiana. Popularnym daniem jest również spaghetti z mięsem , bądź warzywami, prawdopodobnie pozostałość po włoskiej okupacji (Etiopia nigdy nie była kolonią, z czego do dziś jest bardzo dumna).  Kawa- wszędzie, w całej Etiopii jest pyszna, a sposób jej przyrządzania to tutaj cały ceremoniał. Na każdym kroku widać specjalne stoliczki z przygotowanym małymi filiżankami i tradycyjnymi dzbankami do parzenia kawy. Całość przybrana jest trawą  (świeżą lub sztuczną), zielonymi gałązkami drzewa np. pieprzowego , czasem kwiatami.  Proces przygotowania kawy rozpoczyna się od uprażenia na kominku opalanym węglem drzewnym zielonych ziaren kawy. Czynność ta wymaga ciągłego mieszania , aby kawa nabrała właściwego aromatu, a nie została spalona. Następnie ziarna kawy schładza się w płaskim glinianym naczyniu, po czym wrzuca się je do naczynia przypominającego moździerz, w którym ubija się kawę na miał. Tak przygotowaną kawę wsypuje się do dzbanka , w którym wcześniej, na węglu drzewnym,  zagotowano wodę i całość doprowadza się do wrzenia. Przed wlaniem kawy do filiżanek pani przygotowująca ją sprawdza jej jakość ulewając troszkę na ziemię lub do filiżanki. Musicie nam uwierzyć , że tak przygotowana kawa smakuje wybornie, ale przecież nie może być inaczej w kraju, gdzie kawę odkryto. 


Komentarze