„CHOPKI, CHOPKI” , CZYLI TANZANIA (27-30.05.2015)


Odwiedzając Tanzanię kilka lat temu zwiedziliśmy Serengeti i Ngorongoro. Później przez Arushę i Dar es Salam dotarliśmy na Zanzibar. Można powiedzieć, że przejechaliśmy ten kraj z zachodu na wschód. Tym razem przejeżdżamy Tanzanię z południa na północ.  Na całej drodze towarzyszą nam piękne krajobrazy i ciągle zmieniające się rodzaje upraw. Tuż po przekroczeniu granicy witają nas niekończące się pola herbaciane. Potem zastępują je plantacje bananowców. Pierwszy raz w życiu widzimy „las” baobabów i ciągnące się przez kilkadziesiąt kilometrów pola sizalu. Uprawia się tu również m.in. kukurydzę , ryż, kassawę, jęczmień, trzcinę cukrową, kapustę, pomidory, ziemniaki , arbuzy, papaje, cytrusy i mango. Przejeżdżamy przez skrawek ogromnego Parku Narodowego Mikumi (UNESCO) . Pomimo, że w parku żyje ogromna ilość zwierząt byliśmy przekonani, że nie uda nam się zobaczyć żadnego. Drogą , która wiedzie przez park (droga krajowa) jedzie cały ciężki transport z portu morskiego Dar es Salam. Ku naszemu zaskoczeniu i tak widzieliśmy duże stado żyraf, bawołów, antylop i zebr. Nie zabrakło po drodze również pawianów, które przez władze parku wycenione są najniżej (110 USD). Przed wjazdem do parku zapoznaliśmy się z wysokością opłat  za zabicie poszczególnych zwierząt.  Później , w miejscu występowania danego gatunku, było przypomnienie ile kosztuje takie samochodowe safari. Najdroższe były oczywiście słoń i żyrafa po 15.000 USD sztuka, ale jak zawsze w życiu były zwierzęta na każdą kieszeń.

Dość dobra jakość tanzańskich dróg nie idzie w parze z komfortem jazdy. W każdej, nawet najmniejszej wiosce na wjeździe jest ograniczenie prędkości do 50 km /h, seria drobnych , ale denerwujących „chopków” w poprzek całej drogi. Potem od dwóch do pięciu dużych asfaltowych garbów. Wioska żegna kierowcę kolejną serią małych „chopków”. Na tych , którzy i tak są w stanie jechać szybciej niż 50 km/h czekają niezliczone zastępy ubranych w białe płaszcze i wyposażonych w radary policjantów. Policja broni pięćdziesiątki jak własnej ojczyzny. Przekroczenie nawet o kilka kilometrów kończy się mandatem. Wiemy, bo za przekroczenie o 7 km zapłaciliśmy równowartość 15 USD.

Mieliśmy nadzieję tym razem z bliska zobaczyć ośnieżone Kilimandżaro. Wjechaliśmy nawet jednym ze szlaków turystycznych prowadzących na szczyt na wysokość 1665 m.n.p.m.  Maj i czerwiec w Tanzanii i Kenii to niestety pora deszczowa , o czym przekonaliśmy się sami. Ściana deszczu i mgła utrudniała normalną jazdę samochodem nie mówiąc o podziwianiu jakichkolwiek widoków. Tak więc do trzech razy sztuka.  

 Po przejechaniu 1200 km z przyjemnością żegnamy piękną Tanzanię. 


Komentarze