Droga do Jaskini Cango wiedzie przez tereny zdominowane przez hodowle strusi. Kiedyś , gdy pióra tych ptaków stanowiły w Europie i Ameryce nieodłączny element stroju modnych kobiet kilku Żydów ze wschodniej Europy założyło tutaj pierwsze farmy. Dorobili się na hodowli strusi ogromnych majątków. Moda się zmieniła i dziś strusie hoduje się na mięso i skórę wykorzystywaną do produkcji m.in. pasków, torebek, portmonetek. Wprawdzie Jaskinia Cango nie jest wpisana na Listę UNESCO, ale na pewno było warto dołożyć 200 km do trasy naszej wycieczki. Dwie rzeczy w niej są wyjątkowe, potężne sale (chyba największe jakie widzieliśmy w życiu) oraz stosownie do wielkości sal okazałe stalaktyty i stalagnaty. Zachwycają również potężne draperie. Dzisiaj w ogóle był turystycznie udany dzień. Odwiedziliśmy również ranczo dzikich zwierząt (3 km od Oudtshoorn). Choć mamy w planie odwiedzić kilka parków narodowych ze zwierzętami, ale jest raczej mało prawdopodobne, aby udało nam się zobaczyć gepardy i lamparty. Gdyby jednak szczęście nam dopisało to dzięki tej wizycie będziemy potrafili je odróżnić. Ranczo należy do 5-ciu najlepiej zorganizowanych na świecie tego typu miejsc, z czym jak najbardziej się zgadzamy.