ZŁOTA JESIEŃ W RPA


Lot minął spokojnie. Z Warszawy via Amsterdam do samego Kapsztadu lecieliśmy z dużą grupą turystów z Polski. Z tą różnicą , że na nich w Kapsztadzie czekał przewodnik z różami i w hotelu lampka szampana, a przed nami duża niepewność co zastaniemy na parkingu. To, że zobaczyliśmy samochód w miejscu, w którym zostawiliśmy go dwa miesiące temu to pierwszy sukces, a to, że zapalił „od ręki” to już prawdziwe szczęście. Nie było jednak tak sielankowo, bo mieliśmy w samochodzie wizytę nieproszonych gości. Sprzątanie po nich zajęło nam całe przedpołudnie następnego dnia. Odwiedziła nas mysia rodzina, która częstowała się cukierkami kopiko, chińską zupką , wszystkimi dostępnymi kartkami papieru ze szczególnym upodobaniem frędzli od serwety.

Cali szczęśliwi, że nie skorzystały ze „smacznych” kabli naszego land rovera wysprzątanym samochodem opuszczamy parking w samo południe. Od razu czuje się , że upalne lato ustąpiło miejsca pięknej jesieni z przyjemnymi temperaturami. RPA w jesiennej szacie wygląda jeszcze piękniej. 


Komentarze