Po darmowym noclegu spędzonym na bardzo ładnie położonym kempingu (kemping otwarty, brak obsługi) w okolicach Palmwag jedziemy piękną widokową drogą. Zanim dotarliśmy do petroglifów czekała na nas miła niespodzianka. Udało nam się zobaczyć dziko żyjące stado żyraf, poza parkiem narodowym. Dzięki temu mogliśmy wysiąść z samochodu i spokojnie je poobserwować. Na całej trasie towarzyszą nam springboki. Tuż przed wjazdem do muzeum natknęliśmy się na strusią rodzinkę z dużą gromadką małych. Sam obszar muzeum z petroglifami jest ciekawie położony na skalistym zboczu, z którego roztacza się widok na dużą zieloną dolinę. Każdy turysta zwiedza teren z przewodnikiem, dzięki czemu nie pominie najważniejszych rysunków. Jest ich tutaj wyjątkowo dużo i przedstawiają zwierzęta żyjące na tym terenie obecnie, ale również takie jak foki i pingwiny, które po ustąpieniu wody już tutaj nie występują. Odwiedzamy jeszcze dwie okoliczne atrakcje -Skalne Organy i Spalone Skały. Naszym zdaniem te dwa ostatnie miejsca są kreowane na atrakcje trochę na siłę. Kolejnym punktem na naszej trasie jest skamieniały las sprzed 260 milionów lat. Okazuje się, że na stosunkowo dużym terenie występują skamieliny drzew. Wykorzystał to lokalny biznes w taki sposób, że poza oficjalnym miejscem udostępnionym dla turystów powstało kilka prywatnych „muzeów”. Odwiedzamy jedno z takich miejsc i oglądamy kilka skamieniałych pni oraz mnóstwo pojedynczych gałęzi. Mamy okazję zobaczyć tutaj roślinę o nazwie Welwiczja, która wodę do przeżycia czerpie z mgły, a jej nasiona potrafią przetrwać 2000 lat.