ANGOLA (07.02.2015-11.02.2015)


Po raz kolejny przyjemne zaskoczenie. Bardzo pozytywna weryfikacja naszych wyobrażeń o Angoli, kraju który boleśnie odczuł skutki wojny domowej. Kraju na terenie którego, sprawdzały  swoje arsenały wszystkie mocarstwa świata. Z takim wyobrażeniem, odrobinę niepewni mamy do pokonania blisko 2500 km w 5 dni. Zaraz po przekroczeniu granicy, jeszcze na gruntowej drodze spotkaliśmy dwóch motocykistów Anglików, z których jeden o dziwo zupełnie przyzwoicie mówił po polsku. Zapewne to zasługa jego żony Polki, która czekała na niego w Kinszasie (gorące pozdrowienia dla żony).  Pomimo tego, że musimy się spieszyć i cały czas jechać oceniamy, że był to jeden z najciekawszych odcinków naszej podróży. Różnorodność i piękno krajobrazów, jakie Angola ma do pokazania , jesteśmy przekonani, że zachwyci każdego, nawet najbardziej wybrednego turystę.  Mamy wrażenie, że codziennie byliśmy w innej „bajce” . Począwszy od pięknych górskich krajobrazów z dość wysokimi szczytami , poprzez ogromny obszar pokryty monolitami, ostańcami do wielkiej równiny , do złudzenia przypominającej Monument Valley, gęsto usianej rdzeniami wygasłych wulkanów. Na koniec , zbliżając się do granicy z Namibią krajobraz pustynnieje , ale w dalszym ciągu zachwyca swoim pięknem. Niestety zwykłym ludziom żyje się w Angoli bardzo ciężko. Piękna droga  z północy na południe stanowi kontrast z tym, co dzieje się obok niej, jakie widzimy zabudowania w mijanych wioskach, miasteczkach.  Zachwyt zmotoryzowanego turysty z Korczyny potęguje cena paliwa , około 1,80 zł za litr. Pomimo tego, że przed nami Europa Afryki – Namibia  to z żalem opuszczamy piękną Angolę. Na granicy po stronie Angoli trafiamy na wizytację przeprowadzaną przez wysokiej rangi urzędnika, któremu sugerujemy ( ku uciesze pracowników) wydłużenie wizy tranzytowej z 5-ciu do 10-ciu dni. 


Komentarze