Mapy, przewodniki i drobne wypsażenie kompletowaliśmy oczywiście cały czas. Podobnie jak przy organizowaniu wycieczek samolotowych, decydującym momentem czy ktoś pojedzie, czy nie jest zakup biletu lotniczego, tak w przypadku naszego wyjazdu takim ważnym momentem był zakup samochodu.
Bez zbytniej przesady mogę powiedzieć, że prawie przez rok zastanawialiśmy się jaki samochód wybrać.
Oczywiście, w grę wchodziły tradycyjnie dwie marki: Land Rover i Toyota, ale był taki czas, że śledziłem wszystkie oferty Mercedesa Vario 4x4, a nawet Mercedesa Sprintera 4x4. Ostatecznie jedziemy LR Defenderem 110 z silnikiem TD5 rocznik 2002. Mam tak,że staram sie zastanawiać przed podjęciem decyzji, nawet rok jak w tym przypadku. Po decyzji jestem nieczuły na żadne płacze i obrzydzania.
Pan, który oklejał samochód, robił wszystko, żeby przekonać nas do Nissana, opowiadając jak to na wyprawach z jego udziałem właściciele LR spedzali całe wieczory remontując swoje samochody, podczas gdy właściciele Nissanów w tym czasie oddawali się rozrywce. Ktoś inny opowiadał stary dowcip. Jak LR nie ma wycieków to znaczy, że wszystkie płyny i oleje już wyciekły.
Ja jednak często wspominam napis jaki wisiał w salonie LR w Wieliczce: "wolę pchać swojego Land Rovera niż jechać Jeepem". Nie bez znaczenia są również wspomnienia związane z Land Roverem Discovery, którym zwiedziliśmy Bliski Wschód, Zakaukazie, Rosję, Bałkany, Kaukaz i przejechaliśmy Pamir Highway. Jestem pewien, że będzie jeszcze niejedna okazja, żeby napisać o licznych remontach tych, które już za nami, ale i tych, które nas dopiero czekają.
Nasz samochodzik, jak każdy porządny Niemiec ( w tym przypadku Anglik pracujący dla Niemca), całą młodosć (10 lat) uczciwie pracował na wysypisku śmieci w Wissbaden, a na starość zaczyna jeździć po świecie.
Trzeba przyznać, że został lekko zmodyfikowany. Naszym celem było połączenie funkcji wygodnego kampera z dzielnym samochodem w terenie. Jego w sumie niezbyt duże gabaryty zmusiły nas do pomajstrowania przy dachu. Nie chcielismy decydować się na podniesienie dachu na stałe, bo mocno ograniczałoby to nas w terenie. Dlatego powstał pojazd, który jest wypadkową wszystkich naszych dotychczasowych doświadczeń. Najlepiej pokaże to ten filmik: http://youtu.be/A4ABxe0ppZg
Na pierwsze testy samochodzik został zabrany na przełomie roku 2013 i 2014 na krótką wycieczkę do Algierii. Przejechaliśmy 10.000 km i śmiało można powiedzieć, że egzamin wypadł celująco. Jedyne rzeczy do poprawy to zamki w drzwiach, które jak sie okazało nie stanowią żadnego zabezpieczenia. Poprawiliśmy konstruktorów montując zwykły łucznik.
Potem już tylko: wzmocniony zderzak, wyciągarka, podniesione zawieszenie i na koniec oklejenie samochodu z jednej strony mapą świata z naniesionymi miejscami UNESCO, z drugiej strony flagami wszystkich państw, jak przystało na podróż dookoła świata.
Tak przygotowany, od 1 października pełni obowiązki rodzinnej limuzyny. Nie wiem czy wszystkim się podoba, ale wiem, że wszyscy ustępują mu na drodze miejsca.