10.12.2014r. Wizyta w Timbuktu wisiała pod dużym znakiem zapytania. Już w Senegalu napotykani turyści twierdzili, że Timbuktu jest niedostępne, co potwierdzili poznani w Bamako Niemcy, dość dobrze zorientowani w tematyce Afryki Zachodniej i pytani po drodze policjanci. Powód to oczywiście rebelia. W czasie walk na terenie Libii Tuaregowie z terenu północnego Mali zaciągnęli się jako płatni najemnicy. Po zakończeniu walk wrócili do domu w pełni uzbrojeni. Postanowili wykorzystać to i oderwali od Mali północną część kraju. Wykorzystali to ekstremiści islamscy , którzy przejęli władzę na terenach zajętych przez Tuaregów, w tym w Timbuktu. Dwa lata temu po porwaniu dwóch francuskich turystów do działań włączyło się wojsko francuskie. Pomogło odzyskać armii Mali część utraconych terenów, w tym Timbuktu. Obecnie żołnierze twierdzą, że problem rebelii już nie istnieje. Jednak zdecydowanie odradzali nam skorzystanie z drogi między Timbuktu a Gao wiodącej po północnej stronie rzeki Niger. Z opinii miejscowych wynika, że rząd Mali faktycznie kontroluje tereny na południe od Nigru i enklawę wokół Timbuktu. O ile na południe od Nigru życie płynie swoim rytmem, leniwie i spokojnie to samo Timbuktu przypomina nieco obóz wojskowy. Jest bardzo dużo żołnierzy i sprzętu UN , mnóstwo posterunków wojska i żandarmerii. Widać, że bardzo zależy im na utrzymaniu kontroli nad tą enklawą. Zjeżdżając z drogi krajowej w Douentza sami musieliśmy szukać posterunku żandarmerii , a oni z kolei mieli problem ze znalezieniem rejestru turystów. Dla odmiany w Timbuktu żandarmeria nie wiadomo z jakiego powodu prowadzi porządny rejestr łącznie ze zdjęciami turystów i wbija swoją pieczątkę do paszportów. Wszystkie okoliczności towarzyszące wizycie w Timbuktu budują nastrój tego niesamowitego miejsca, w którym od wieków krzyżowały się szlaki handlowe Afryki. Podróż 220 km (w jedną stronę) przez sawannę i pustynię sama w sobie jest już przeżyciem, a dziury w tym, co gps pokazuje jako trakt, są tak duże, że ciężarówki, które w nich utknęły tkwią zakopane powyżej kół. Najstarszy z oglądanych przez nas meczetów Dyingerey Ber został wzniesiony na początku XIV w. , kolejny Sidi Yahiya to budowla z początku XV w. Ostatni najmłodszy Sankore jest najważniejszy z punktu widzenia historii Timbuktu , jak i historii całego islamu. To on w XVI w. pełnił rolę uniwersytetu, na którym studiowało 25.000 studentów, co wskazuje na to, że był jednym z największych uniwersytetów świata muzułmańskiego. Nie tylko liczba studentów świadczy o jego znaczeniu, ale przede wszystkim pozostawiony dorobek naukowy. Do dziś zachowało się wg słów pracownika muzeum manuskryptów 40.000 woluminów z rożnych dyscyplin naukowych. Zwiedzamy również wybudowane ze środków RPA nowoczesne duże muzeum manuskryptów – instytut Ahmeda Baby. Obecnie znajduje się tu jedynie około 10.000 egzemplarzy . Wszystkie pozostałe , najcenniejsze manuskrypty ze względu na zagrożenie ze strony fundamentalistów islamskich zostały wywiezione do Bamako. Jak opowiadał nam sympatyczny i zaangażowany pracownik tego obiektu przed samym atakiem ekstremistów pracownikom muzeum udało się ukryć manuskrypty w sekretnym pokoju (coś w rodzaju skarbca), do którego napastnicy ostatecznie nie weszli. Dzięki temu, że działali oni w dużym pośpiechu zdołali jedynie zabrać i częściowo spalić te egzemplarze, które znajdowały się wówczas w czytelni. Mieliśmy okazję wejść do tej pustej obecnie czytelni i zobaczyć kilka nadpalonych egzemplarzy. Spacerując wąskimi uliczkami starego Timbuktu widzieliśmy również domy pierwszych Europejczyków , którzy eksplorowali te tereny. Wydaje się nam, że gdyby nie oznaki współczesnej cywilizacji (plastikowe śmieci i chińska odzież), to Timbuktu sprzed wieków i to dzisiejsze niczym się nie różni. Domy w dalszym ciągu wznoszone są z glinianych cegieł wypalanych na słońcu. Maleńkie okna zamykane są tradycyjnymi drewnianymi okiennicami. Brak jakiejkolwiek informacji turystycznej ze strony władz Mali i wcześniejsze doniesienia na temat zagrożeń na tym terenie spowodowały, że w Timbuktu praktycznie nie ma turystów. Co za tym idzie wszyscy, którzy utrzymywali się z turystyki splajtowali. Z 6 istniejących w Timbuktu kempingów dzisiaj nie działa żaden. Wyjeżdżając z Timbuktu musieliśmy jeszcze odmeldować się na dwóch posterunkach i już zdecydowanie odważniej walczyliśmy z dziurami na drodze do Douentza.