MIESIĄC W CZADZIE (19.12.2022 – 15.01.2023R.)


Jeszcze w towarzystwie uzbrojonej nigryjskiej eskorty na granicy Czadu zmienia się „klimat”. Wszyscy z wszystkimi chcą sobie robić zdjęcia , zwłaszcza na tle tablicy z napisem Republika Czadu. Panuje leniwy spokój, a poczucie zagrożenia mija wraz z odjazdem nigryjskiej żandarmerii. Czadyjscy pogranicznicy organizują dla nas wygodne miejsca do siedzenia pod drzewem , częstują herbatą i każą czekać na przybycie szefa posterunku. W tym czasie przyjeżdża samochód z firmy, w której zarezerwowaliśmy wycieczkę na pustynię. Wprawdzie o opłaconej wcześniej eskorcie nikt nic nie wie, ale po 3 godzinach oczekiwania nasze dokumenty rzekomo zostały potwierdzone w stolicy i możemy ruszać do Ndżameny. Kierowca wybiera drogę, podobno na skróty, którą jechał raz w życiu, wiele lat temu, ale dzięki tej decyzji mamy możliwość popróbować offroadowej jazdy w terenie pustynnym. Po dwóch dniach docieramy do Ndżameny, lądujemy na dłuższy pobyt w misji katolickiej u sióstr w parafii św. Pawła de Kambalaye. Miejsce to zdecydowanie warto polecić wszystkim turystom. Jest czysto, tanio, bardzo wygodnie. W międzyczasie pojawiają się wątpliwości, czy organizator naszej wycieczki zdąży załatwić dla nas permit na wyjazd na północ kraju. Wszystko kończy się dobrze i 23 grudnia wyruszamy na dwutygodniową wycieczkę na pustynię (patrz „Perły Czadu”). Już w dniu naszego wyjazdu na wycieczkę okazało się, że musimy dość istotnie zmienić plan naszej dalszej podróży. Uzyskanie wizy do Sudanu jest możliwe, ale dokumenty, które musielibyśmy dostarczyć byłyby dla nas bardzo trudne do zdobycia. Pomimo wszystko próbujemy tę sytuacje wykorzystać turystycznie i po powrocie z pustyni w ciągu 6 dni załatwiamy wielokrotną wizę do Kamerunu, wizę do Republiki Środkowej Afryki i podobno nieosiągalną wizę do Gwinei Równikowej . Tak wyposażeni w stosowne wizy wyruszamy z Ndżameny w kierunku Gore , gdzie mamy spotkać się z Kasią i Konstantinem. Gdybyśmy podróż zakończyli w Ndżamenie to na zawsze Czad kojarzyłby się nam z piaskiem , pustynią i milionami wielbłądów. Tymczasem tereny na południe od Ndżameny obfitują w sporą ilość wody i mokradła. 85 km przed Gore, gdy wydawało się , że już jutro opuścimy Czad w jednym z samochodów złamał się amortyzator, co zatrzymało nas na 3 godziny na głównym skrzyżowaniu w miejscowości Baikoro. I od tego momentu dynamika wydarzeń bardzo przyspieszyła. Najpierw podchodzi do nas kapucyn ojciec Zenek , który od 27 lat pracuje na misjach , najpierw w RŚA, obecnie w Czadzie. Niespodziewane , bardzo miłe spotkanie ma swoje konsekwencje. Wprawdzie ojciec Zenek musi jechać w dalszą drogę z grupą towarzyszących mu osób, ale o naszej obecności daje telefonicznie znać polskim siostrom prowadzącym tu misję. Za chwilę pojawia się siostra Basia, która mimo że dopadła ją malaria wstała z łóżka i przyjechała po nas. Zaprasza nas na misję na kawę, która kończy się dwudniowym pobytem. Trzy niesamowite dziewczyny  (Siostry Franciszkanki od Cierpiących) Basia, Ewa i Kasia prowadzą przychodnię, szkołę podstawową , gimnazjum i przedszkole. Atmosfera na misji jest przemiła. Najpierw siostra Ewa pokazuje nam przychodnię , którą zbudowała. Jej przychodnia jest jak chiński camp, z daleka błyszczy porządkiem i solidnością. Następnego dnia odwiedzamy gimnazjum, które wybudowała siostra Basia i odnosimy podobne wrażenie jak w przychodni, że wszystko funkcjonuje jak w zegarku. Pracy wszędzie jeszcze mnóstwo do wykonania, ale uśmiech i charyzma sióstr rozwiązały już niejeden problem. Efekty ich pracy są dowodem na to jak twarde i operatywne osoby muszą kryć się za tymi uśmiechniętymi twarzami. W międzyczasie Kasia i Konstantin zmieniają plany i postanawiają przyjechać do nas (do Baikoro) , aby do RŚA wspólnie wjechać od strony Kamerunu. Pomimo tego, że ich wiza kameruńska zaczyna się dopiero za 2 tygodnie następnego dnia, po 28 dniach pobytu w Czadzie, z uśmiechem na twarzy przekraczamy granicę Kamerunu.


Komentarze