Przygotowując program podróży wiedzieliśmy , że w styczniu tego roku miał miejsce przewrót wojskowy. Na prezydenta zaprzysiężony został podpułkownik. Umknęła nam niestety informacja , że tydzień przed naszym wyjazdem miał miejsce drugi przewrót , tym razem w wykonaniu młodego (34 lata) kapitana. Zarzucał on swemu koledze podpułkownikowi , że ten nie radzi sobie z rozwiązaniem problemu islamskich bojówek, które dręczą Burkinę Faso od co najmniej 5 lat. Północ i wschód kraju są poza kontrolą rządu. Dwa miliony osób musiało opuścić swoje domy, wiele osób zginęło. Islamiści atakują w pierwszej kolejności posterunki żandarmerii i szkoły. Ponad 350 szkół jest z tego powodu na stałe zamkniętych. Wydarzenia polityczne w Burkinie przyspieszyły dokładnie w dniu przekroczenia przez nas granicy. Dzień wcześniej na spotkaniu w Akrze (Ghana) ustalono pomoc dla Burkiny w postaci 2 tysięcy żołnierzy. W tym samym dniu wymieniono wszystkich głównodowodzących żandarmerii, została powołana 50-cio tysięczna armia samoobrony. Islamiści czując presję, dzień po naszym przybyciu, dokonali nieudanego zamachu terrorystycznego , w którym zginął jeden policjant i zabito czterech zamachowców. My przejechaliśmy z granicy do Wagadugu odcinek 450 km przez nikogo nie niepokojeni, odwiedzając po drodze ruiny Loropeni (UNESCO). Loropeni to XI-wieczna forteca na szlaku transportu złota , gdzie do dziś oglądać można, zachowane w dość dobrym stanie, mury fortecy (wys. od 6 do 8 m). Wymiary fortecy w podstawie mają 105 na 106 metrów. Oglądaliśmy też zbiory bawełny , czasem zaglądaliśmy ludziom na podwórka. Reszta ekipy jadąca zaledwie kilka godzin za nami zaraz za granicą „popadła w niewolę”. Przez 3 dni byli pod opieką żandarmerii , która ich konwojowała pod drzwi hotelu w Wagadugu. W żaden sposób nie jesteśmy w stanie ustalić czy istniało jakieś zagrożenie, czy nie. Nawet do hotelu przysłali tajniaka , który ciągle wydzwaniał czy wszystko u nas w porządku. W tej atmosferze niepewności, nawet malarię musiałem dość szybko przechorować. Podobnie jak 8 lat temu, mniej więcej w tym samym rejonie Afryki, zachorowałem na malarię. Tym razem jej przebieg (przynajmniej jak na razie) był dużo łagodniejszy i po konsultacjach w szpitalu uniwersyteckim w stolicy i jednym dniu spędzonym w łóżku ruszyliśmy w dalszą drogę. W czasie pobytu w stolicy pojechaliśmy na wycieczkę do Muzeum Narodowego i pod pomnik bohaterów . Późnym popołudniem 5 grudnia opuściliśmy Burkinę uznając , że w Togo będzie bezpieczniej.