24.11.2014r. Po kosztownej granicy w Rosso z obawami przyjeżdżamy do Karang na granicę Senegalu z Gambią. Tutaj odprawa wygląda zupełnie inaczej niż w Rosso. Senegal, bez żadnych dodatkowych opłat, opuszczamy w ciągu 5 minut. Podobnie jest po stronie Gambii. Wprawdzie okazuje się, że jednak potrzebujemy wizy do Gambii, ale możemy je kupić bez problemu na granicy. Gambia to mały kraj, o czym przekonujemy się widząc, że urzędnicy są w stanie znaleźć dwoje turystów w ciągu kilkunastu minut. Z granicy pojechaliśmy do Fort Bullen, skąd zamierzaliśmy ruszyć do kolejnego miejsca na naszej trasie tj. do Albredy. Gdy wyjeżdżaliśmy z Fortu Bullen podszedł do nas policjant z informacją, że banknot 50 dolarowy, którym zapłaciliśmy za wizy na granicy nie jest jednak akceptowany w Gambii, a jego kolega z granicy ma w związku z tym problem i szuka nas po całej Gambii. Nie chcąc angażować całej policji w Gambii wróciliśmy na granicę wymienić ten banknot na nowszy.
Fort Bullen jest jednym z dwóch bliźniaczych fortów zbudowanych na dwóch przeciwległych brzegach u ujścia do oceanu potężnej rzeki Gambia. Celem ich istnienia było zatrzymanie po roku 1807 (na początku XIX w. Anglia jako jedna z pierwszych zniosła niewolnictwo) handlu niewolnikami. Zwarta bryła fortu, małe ,ale dobrze jak na warunki afrykańskie, urządzone muzeum, bardzo zaangażowany w swoją pracę przewodnik powodują, że miejsce to zwiedza się z dużą przyjemnością. Duże wrażenie wywarły na nas wyeksponowane przedmioty, które były wykorzystywane do oznaczania niewolników , do ich kneblowania i oczywiście do skuwania rąk i nóg. c