KIRGIZ NADAL SIEDZI NA KONIU (05-10.07.2019R.)


Wbrew temu jak zatytułował swoją książkę R. Kapuściński („Kirgiz schodzi z konia”) Kirgizja razem z Mongolią to wg nas najbardziej „końskie” kraje na świecie. Przekonujemy się o tym od razu po przekroczeniu granicy. Niezliczone stada koni pasą się na zielonych , górskich pastwiskach. Zmiany niestety i tutaj następują dość szybko. Poprzednim razem dolina , którą zjechaliśmy od granicy tadżyckiej zachwycała porozrzucanymi po górach jurtami. Dziś niestety albo przy jurcie stoi barak na kołach, albo w ogóle taki barak zastąpił już jurtę. Na szczęście krajobraz z jurtami oglądamy jeszcze przy pięknym jeziorze Song-kol. W tym niezwykle urokliwym miejscu , nad jeziorem położonym na wysokości 3000 m.n.p.m. turyści mogą skorzystać z jurt campów prowadzonych przez właścicieli dużych  stad owiec, krów, koni. Zatrzymaliśmy się na herbatę w jednym z takich jurt campów. Camp prowadzony jest przez matkę z czwórką dzieci. Jej mąż od 3 miesięcy przebywa niestety w szpitalu. Mają gospodarstwo liczące 25 koni, 15 krów i 200 owiec. Objeżdżamy jezioro Song-kol dookoła i zjeżdżamy do położonego 1500 metrów niżej, podobno najpiękniejszego w Kirgistanie, jeziora („morza” ) Issyk-kul. Jest szczyt sezonu turystycznego, odwiedzamy kilka plaż, ale nigdzie nie ma przesadnego tłoku. W sumie nad jeziorem spędzamy 3 noce korzystając z błogiego odpoczynku po blisko miesięcznej podróży. Przed opuszczeniem Kirgistanu odwiedzamy jeszcze miejscowość Karakoł (niegdyś Przewalsk). Przy tej okazji dowiadujemy się, że ten znany podróżnik i odkrywca (jako pierwszy opisał dzikie konie azjatyckie - stąd określenie koń Przewalskiego) był Rosjaninem, a nie Polakiem jak do tej pory myśleliśmy. W Karakoł  zwiedzamy drewniany meczet wzniesiony przez chińskich muzułmanów (zwanych Dunganami), który może kojarzyć się  ze świątynią buddyjską. Meczet wybudowany w takim stylu widzieliśmy po raz pierwszy. Drugim ważnym obiektem w Karakoł jest Sobór Swiato-Troicki. Obecnie dość zaniedbany, z rozpadającymi się kopułami. Kiedyś na pewno urzekał swoimi drewnianymi detalami. Nawet dziś , mimo że czas mu nie służy to nadal piękna budowla. Karakoł dla większości turystów stanowi bazę wypadową w góry Tienszan. Przed wyjazdem z miasta kupujemy kilka pamiątkkowych drobiazgów i wizytę tutaj kończymy dobrą kawą. Po dwóch godzinach i błyskawicznej odprawie na małym przejściu granicznym (Karkara) opuszczamy Kirgistan i wjeżdżamy do Kazachstanu.


Komentarze