BULA NA FIDŻI (12-18.02.2019R.)


Po zarezerwowaniu hotelu otrzymaliśmy instrukcję, że na lotnisku mamy podejść do informacji turystycznej i powiedzieć „bula”. Myśleliśmy, że być może jest to jakieś hasło , a okazało się, że „bula” po prostu znaczy cześć. Bezwzględnie najciekawszą częścią podróży po Fidżi był pobyt i samo dotarcie na wyspę Nanuya Balavu. Jest to jedna z wysp (Fidżi składa się z ponad 330 wysp i 500 wysepek), na której znajduje się wyłącznie ośrodek wypoczynkowy Mantaya Resort. Było to trzy dni błogiego lenistwa w sielankowej atmosferze. Rytm dnia wyznaczają posiłki i dwa razy dziennie przypływające katamarany z turystami. Turyści zanim zostaną przywitani na hotelowej plaży muzyką i powitalnym drinkiem przesiadają się na morzu z dużego katamaranu  do małej hotelowej łódki. Każdy ośrodek stara się uprzyjemnić  pobyt na takiej wyspie organizując różnorakie rozrywki. Dla nas ciekawy był wieczorny taniec z ogniami na plaży. Nic jednak nie jest w stanie dorównać  przyjemności snorklowania przy hotelowej plaży i oglądania pięknej rafy koralowej (niestety nie mamy aparatu do robienia zdjęć pod wodą). Oglądaliśmy już rafę koralową w różnych miejscach na świecie, jednak nigdy nie była ona tak łatwo dostępna jak w tym miejscu. Na zakończenie naszego pobytu na Fidżi wynajęliśmy samochód i objechaliśmy główną wyspę Viti Levu, zwiedzając również stolicę kraju – Suvę. Jedna z dwóch największych wysp Fidżi nie zrobiła już na nas takiego wrażenia jak ta malutka wysepka Nanuya Balavu.

 


Komentarze