POŻEGNANIE Z FILIPINAMI – LUZON (24.01 – 02.02.2019R.)


Wyspę Luzon odwiedzamy jako ostatnią. Bezpośrednio po przylocie do Manili, korzystając z nocnego autobusu, przemieszczamy się na północ wyspy. Na końcowym przystanku autobusu , wraz z dwiema Francuzkami, bierzemy vana , którym jedziemy do wioski Batad. Turyści przyjeżdżają tutaj , aby podziwiać tarasy ryżowe. Zarezerwowaliśmy sobie nocleg w guesthousie, w samym sercu wioski. Żeby tam dotrzeć  trzeba od końca drogi odbyć około półgodzinny spacer. Na miejscu noclegu spotykamy grupę z Polski, która zazdrości nam samodzielnej podróży. Wspólnie z „naszymi” Francuzkami (jedna z nich pochodzi z Gujany Francuskiej) wyruszamy, mając za przewodnika naszego gospodarza, na 4 godzinną wycieczkę po tarasach ryżowych, z krótkim odpoczynkiem przy wodospadzie Tappiya Falls. Nasz guesthouse ma taką lokalizację, że z jego tarasu możemy podziwiać pola ryżowe zarówno wieczorem, jak i w porannych mgłach. Zadowoleni z pięknych widoków na polach ryżowych jedziemy autobusem do Sagady, aby zobaczyć wiszące trumny. Ten sposób pochówku obejrzeć można tylko w 3 krajach tj. w Chinach, w Indonezji i na Filipinach. Pierwsze wiszące trumny zobaczyliśmy w drodze do Jaskini Lumiang. W samej jaskini przez 500 lat miało miejsce około 200 takich pochówków. Na koniec dnia poszliśmy jeszcze do doliny Echo Valley i zobaczyliśmy przyczepione do skały trumny uwiecznione na zdjęciu w naszym przewodniku.  Aktualnie ten sposób pochówku jest oczywiście zabroniony. Podróż do Vigan – miasta objętego patronatem UNESCO zajęła  nam całą niedzielę, a przejechaliśmy zaledwie 250 km. Podróż tę odbyliśmy wspólnie z dwiema emerytowanymi Hiszpankami. Vigan wpisano na listę UNESCO ze względu na unikalną zabudowę i planowe założenie kolonialnego hiszpańskiego miasta. W czasie wieczornego spaceru wygląda szczególnie urokliwie, oświetlone fasady budynków, mnóstwo spacerujących turystów i to co charakterystyczne dla Vigan w  oknach zamiast szyb muszelki capiz. Przed powrotem do hotelu oglądamy jeszcze grające fontanny. Rano najogólniej rzecz biorąc jest to zupełnie inne miasto. Jednak my myślami jesteśmy już przy kolejnej atrakcji, czyli wulkanie Pinatubo. Pierwszy etap trasy do podnóża wulkanu pokonujemy trycyklem. Drugi etap odbywa się  luksusowym autokarem, trzeci podmiejskim autobusem bez szyb za to mocno przeładowanym  i ostatni etap (20km) , już po ciemku, jedziemy szalonym trycyklem prosto do centrum organizującego  wycieczki, czyli naszego miejsca noclegu. Po wczesnym  śniadaniu wyruszamy w trójkę , tj. my i Irlandczyk Franek (emerytowany wykładowca historii), na pace lekko rozklekotanego jeepa w kierunku wulkanu.  Trasa jest malownicza, początkowo jedziemy korytem rzeki, później głębokim wąwozem do miejsca , gdzie znajduje się tablica z napisem witamy na wulkanie. Tutaj zostaje samochód , a my po 45 minutowym spacerze osiągamy krawędź wulkanu. Przez 2 godziny delektujemy się widokami jeziora w kraterze i okolicy. Wreszcie przyszedł czas na stolicę Filipin – Manilę. Stara część Manili tzw. Intramuros wpisana jest na listę UNESCO. W jej obrębie znajduje się barokowy Kościół Św. Augustyna (1 z 4 na Filipinach objętych patronatem UNESCO). Stojąc przed fasadą kościoła z jego zdjęciem w ręku trudno nam stwierdzić, że to ten sam obiekt. Dopiero parkingowy potwierdza, że jesteśmy we właściwym miejscu. Zwiedzanie zaczynamy od muzeum zlokalizowanego  w części klasztornej. Na końcu zwiedzamy sam kościół. Do oddalonej o kilkaset metrów katedry przychodzimy w momencie, gdy wchodzi do niej para młoda. Tego dnia kończymy zwiedzanie w XVI-wiecznym Forcie Santiago. Kolejnym wulkanem , który oglądamy na Filipinach jest wulkan Taal. Położony jest niedaleko Manili, ale wycieczka na niego i z powrotem i tak zajmuje cały dzień. Atrakcyjność tego wulkanu polega na jego położeniu. Patrząc od środka w kalderze wulkanu znajduje się jezioro, sam wulkan również położony jest na środku jeziora, a jezioro z kolei znajduje się na wyspie, która, jak to wyspa, oblana jest wodą. W ostatnim dniu pobytu w Manili, a zarazem na Filipinach odwiedzamy oceanarium. Oprócz rybek, ryb, rekinów, płaszczek  i pingwinów jego największą atrakcją jest sealion show. Ten pokaz w wykonaniu uchatek i ich trenerów to wspaniały show. Świetnie bawią się i dorośli, i dzieci. My również opuszczamy oceanarium zachwyceni, ciesząc się, że udało nam się to wszystko zobaczyć. W drodze powrotnej do hotelu,po nasze bagaże, oglądamy uroczystą zmianę warty przy pomniku Rizala w Parku Rizal. W tym samym parku zatrzymujemy się przy trójwymiarowej makiecie Filipin.  Trzeba przyznać, że te siedem tysięcy sto wysp ( z czego osiemset jest zamieszkanych) wystających z wody robi wrażenie.  Nasz pobyt na Filipinach dobiegł końca.

 

 


Komentarze