PARK DU BANC D’ARGUIN


10.11.2014r.  

Od wczorajszego wieczoru wieje silny wiatr z północy, który tworzy na drodze prawdziwą zamieć. Piasek wdziera się wszędzie , o czym przekonaliśmy się nieostrożnie otwierając niewłaściwe okno , aby zrobić zdjęcie. Po drodze jest mniej więcej tyle samo wraków samochodów, co posterunków policji (żołnierzy).  Oczywiście na każdym należy się zatrzymać (wszyscy bez wyjątku), a znak stopu ustawiony jest w takiej odległości , że nawet bez zadymki ledwo widać przywołujący gest żołnierza, policjanta, czy żandarma.  Żołnierze na posterunkach , ze względu na tą zamieć, są szczelnie poowijani i widać im tylko oczy.  Po słowach powitania pada magiczne słowo „fisz” i wcale nie chodzi o rybę , lecz o kartkę z naszymi danymi. Na szczęście dzięki relacjom innych turystów przygotowaliśmy sobie w domu 40 kserokopii paszportów i 40 kartek z naszymi danymi.  Jednak jak tak dalej pójdzie, kartek zabraknie nam już w Senegalu.  W miejscach, gdzie jest choć odrobinę zieleni stoją tak małe budyneczki, że trudno nam uwierzyć , że ktoś w nich mieszka. W większości zbudowane są z pustaków, mają malutkie okienka i normalne drzwi. Jest też sporo namiotów. Mauretańczycy- mężczyźnie noszą wygodne szaty w kolorze białym , niebieskim lub szafirowym , co pięknie kontrastuje z kolorem pustyni. Na jednym z posterunków policjant informuje nas, że najlepsze miejsce na wjazd do parku minęliśmy 42 km wcześniej. Kierując się jego wskazówkami faktycznie odnajdujemy duży budynek biura parku z malutką tabliczką informacyjną przywieszoną drutem do ogrodzenia. Na szczęście jest pracownik parku, który sprzedaje nam bilety po 1200 UM . Z książki parkowej wynika , że ostatni turyści byli tutaj16 października. Dostajemy mapę parku z zaznaczonymi ścieżkami. Pojawia się również w biurze przewodnik, który usiłuje nas przekonać, że samym będzie nam trudno przejechać  50km przez pustynię do rybackiej wioski Iwik, gdzie chcemy dotrzeć. Nie ma jednej drogi, jest wiele przecinających się i ciągle zasypywanych ścieżek.  Decydujemy się jednak samodzielnie przejechać do wioski, z zastrzeżeniem, że jeśli sobie nie poradzimy jutro rano przyjedziemy po przewodnika. Przewodnik okazuje się na tyle miły, że wyprowadza nas na początek drogi, którą powinniśmy jechać 47km „prosto”. Faktycznie najtrudniejszy jest pierwszy odcinek, gdzie bez napędu 4x4 nie byłoby najmniejszych szans przejechać. Później zabawa polega na kluczeniu i szukaniu właściwej ścieżki (nie zapominając, że ma być prosto). Po drodze mijamy maleńki cmentarz. Mamy nadzieję, że to nie ci , którzy próbowali bez przewodnika dotrzeć do Iwik. Wśród pojedynczych kęp traw i  małych krzaków zdarzają się bielejące na piasku kości wielbłądów. Po mniej więcej półtorej godzinie docieramy nad brzeg oceanu do wioski Ten Allou. Tuż przed wioską znajdujemy widoczne z daleka całe miejsca usłane muszelkami i kamyczkami w kolorach przypominających bursztyn. Dalej droga prowadzi już prosto do Iwik, małej, biednej, rybackiej wioski. Spacerujemy chwilę po wiosce. Dla nawiązania kontaktu z miejscowymi robimy w sklepie drobne zakupy. Takiej ilości much , jak w tym sklepie, w jednym miejscu jeszcze nie widzieliśmy. Fotografujemy łodzie, pierwsze pelikany. Wprawdzie działają tutaj teoretycznie dwa kempingi i nawet obejrzeliśmy je, ale nie spotkaliśmy tam żywej duszy. Znaleźliśmy własne miejsce na nocleg nad brzegiem oceanu. Dokonaliśmy dobrego wyboru, ponieważ do zachodu słońca mogliśmy bezpośrednio przez nasze duże okno namiotowe słuchać i oglądać ptaki. Szkoda, że nie mamy profesjonalnego sprzętu do fotografowania ptaków. Przed odpływem zdążyliśmy jeszcze pobrodzić po ciepłych i  płytkich wodach , ż których słynie Park d’Argouin. Park wpisany na listę UNESCO jest największym miejscem zimowania ptaków brodzących na świecie. Z 7 mln ptaków przelatujących przez Atlantyk 1/3 zimuje tutaj. Wprawdzie nie udało nam się zobaczyć tych dwóch milionów, ale na pewno widzieliśmy kilka tysięcy. Tak samo jak zasypialiśmy, tak obudziliśmy się przy odgłosach różnego ptactwa. Droga powrotna do bram parku mija nam znacznie szybciej , bo jest już trochę znana. Przed opuszczeniem parku mamy okazję zobaczyć szakala. 

Informacje praktyczne:

Cena biletu 1200 UM za osobę (5 USD)

Siedziba parku i jednocześnie początek drogi do wioski Iwik znajduje się przy słupku oznaczającym 240 km na drodze od granicy do Nawakszut (miejscowość Chami).


Komentarze