Do Kalkuty zbliżamy się w piękne, sobotnie popołudnie i tak właśnie wyglądają miłe złego początki. Na nocleg docieramy już w czasie wieczornego szczytu i od razu poznajemy Kalkutę z tej gorszej strony, przeludnionego , wielomilionowego, indyjskiego miasta. Dlatego też jesteśmy bardzo zadowoleni, że możemy zostać na noc niedaleko biura, w którym chcemy załatwić formalności związane z wysyłką naszego samochodu do kraju. Niedzielę poświęcamy na obejrzenie reprezentacyjnego centrum Kalkuty, czyli m.in. Wiktoria Memorial i odwiedzenie grobu św. Matki Teresy z Kalkuty. Wracając taksówką do centrum , w pewnym momencie kierowca zatrzymał się na skrzyżowaniu i powiedział nam, że dalej pojedziemy za 7 minut. Okazało się, że ruch w centrum miasta zorganizowany jest w taki sposób, że do godziny 13 –tej ulice prowadzące do centrum mają jeden kierunek jazdy w kierunku centrum. Po 13-tej kierunek jest zmieniany i można nimi jeździć wyłącznie w drugą stronę. W Kalkucie spędzamy w sumie tydzień, gdyż tyle czasu zajęło nam załatwienie formalności związanych z wysyłką samochodu. Powszechna opinia na temat Kalkuty jest taka, że osoby bardziej wrażliwe nie są w stanie znieść widoku wszechobecnej biedy. W naszej opinii Kalkuta nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych, wielomilionowych miast w Indiach. Trzeba uczciwie powiedzieć, że poza dzielnicami biedy są również, jak wszędzie na świecie, dzielnice z luksusowymi centrami handlowymi i biznesowymi.