Choć większość ludzi Iran kojarzy z upałem, mamy okazję zobaczyć północny Iran w wyjątkowo mroźnym styczniu 2017r. Miasto Ardabil, niedaleko od granicy z Azerbejdżanem i wybrzeża Morza Kaspijskiego uważane jest za irański biegun zimna. Rzeczywiście w nocy temperatura spada kilkanaście stopni poniżej zera. My jednak nie przyjechaliśmy tutaj na narty, lecz zobaczyć mauzoleum Sheika Safi al-Din, wybitnego sufiego, którego potomkowie stworzyli dynastię Safawidów. To nie tylko mauzoleum, ale XVI wieczny zespół obejmujący cały kompleks budynków o różnym przeznaczeniu (m.in. meczet, medresa, biblioteka, szpital, kuchnia , zbiornik na wodę). Do dziś stanowi miejsce pielgrzymkowe.
Nie sposób zwiedzić Iranu , aby nie doświadczyć nadzwyczajnej gościnności Irańczyków. Nie zapominajmy jednak o obowiązującej w Iranie zasadzie tar’of. Już kilkadziesiąt kilometrów przed Ardabil, przy okazji krótkiego postoju zostaliśmy obdarowani owocami i słodyczami przez podróżującą irańską rodzinę. Jak się później okazało był to dopiero początek naszej znajomości, gdyż na parkingu, niedaleko mauzoleum, czekała już na nas siostra poznanego kierowcy i jej mąż. Przyjechali specjalnie z pobliskiego miasteczka, abyśmy wspólnie mogli zjeść obiad. Oczywiście poprosiliśmy o tradycyjne irańskie danie. Tym razem był to abguszt. W gorącym glinianym naczyniu podawane jest mięso (baranina) ziemniaki, marchewka , ciecierzyca, fasola w gęstym „rosole”. Rosół należy odlać do miseczki, wrzucić do niej kawałeczki chleba (płaski placek zwany nune lawasz) i tak otrzymujemy pierwsze danie. Po zjedzeniu „zupy” pozostałe w glinianym naczyniu składniki wykładamy do miski i przeznaczonym do tego tłuczkiem ubijamy uzyskując mięsno-warzywną papkę, która po nałożeniu na kawałki chleba jest naszym drugim daniem. Do popicia dostaliśmy tutejszy jogurt, który podawany jest jako mieszanka jogurtu , lekko gazowanej wody i mięty. Po obiedzie sesja zdjęciowa i żegnamy się z naszymi miłymi znajomymi z drogi, a z ich rodziną idziemy zwiedzać mauzoleum. Długo musieliśmy tłumaczyć, że nie możemy spędzić w ich domu, gdzie czekał na nas w prezencie dywan, kilku miłych dni. W tej sytuacji bardzo zmartwiona, przesympatyczna żona Rezy obdarowuje mnie słodyczami i czarną tuniką bogato zdobioną złotym motywem.