NASZ 150-TY KRAJ - 8 RAZY MNIEJSZA OD POLSKI GWINEA BISSAU (14-18.11.2022R.)


Ta część Afryki Zachodniej powszechnie uważana jest za tzw. „czarną dziurę”. Bieda, epidemie, przestępczość, fatalna jakość dróg stanowi jedynie uzupełnienie katalogu tej beznadziei. Tyle teoria. Będąc poprzednim razem w Afryce nie mieliśmy szansy wjechać do Gwinei Bissau ze względu na zamknięte granice z powodu epidemii eboli. Teraz wreszcie możemy skonfrontować wyobrażenia z rzeczywistością . Pierwsze wrażenie , czyli załatwianie wiz w Konsulacie Gwinei Bissau w Senegalu było jak najbardziej pozytywne. Paszport, 25 tysięcy CFA i po około godzinie wizy mamy w paszportach. Przekroczenie granicy też odbyło się bez najmniejszych problemów, choć wpisano nasze dane do wszystkich możliwych zeszytów. Mimo, że w języku portugalskim (do 1974r. Gwinea Bissau była kolonią Portugalii) znamy zaledwie kilka słów to nie było problemu z komunikacją. Chociaż miejscowi nie są nadmiernie wylewni, może nawet wycofani , ale przyjaźnie nastawieni. Atrakcją turystyczną Gwinei Bissau jest Archipelag Bijagos( w przeszłości jego mieszkańcy zasłynęli dostarczaniem dla Portugalczyków niewolników) , którego nie odwiedziliśmy. Pojechaliśmy do atrakcji nr 2, czyli nadmorskiego kurortu Varela. Kurort w rzeczywistości jest wioską złożoną z kilku chat i dwóch hoteli. Na nocleg zatrzymujemy się na klifie i od razu poznajemy 30% bawiących tu turystów w osobie jednego starszego Portugalczyka. Pozostałe 2/3 turystów poznajemy następnego dnia. Były to dwie Francuzki podróżujące Land Roverem. Nie lada przeszkodę w dotarciu do Vareli stanowi 50-cio kilometrowy odcinek drogi, która w całości mogłaby być wykorzystana jako odcinek specjalny w rajdach offroadowych. Stolica kraju, czyli Bissau licząca ok. 200 tysięcy mieszkańców faktycznie stanowi dobre odzwierciedlenie wszystkich statystyk, czyli biedy, zaniedbania i upadłej infrastruktury. Samochody zostawiamy w porcie i idziemy na spacer po starej części Bissau. Zaczynamy od fortu, który w dalszym ciągu jest wykorzystywany przez wojsko z bezwzględnym zakazem fotografowania. Obok katedry rozłożyli się sprzedawcy rękodzieła, drewnianych masek, rzeźb a nawet szopek. Pokolonialne budynki w większości straszą , szczęście mają jedynie te, które wybrano na siedziby banków. Na koniec spaceru wchodzimy do portu, w którym stoi kilka łodzi, a kilka statków jest w trakcie rozbiórki. Podstawą bardzo słabej gospodarki Gwinei Bissau jest eksport orzechów nerkowca, a ich plantacje towarzyszą nam wzdłuż całej drogi. Drugim towarem eksportowym są orzeszki ziemne i znów trafiamy na ich żniwa. Na terenach nawodnionych uprawiają ryż, a w przydomowych ogródkach rośnie kasawa i taro. Chaty często zacienione są mangowcami. Jadąc do granicy z Gwineą na ostatni nocleg zatrzymaliśmy się przy wiosce z okrągłymi chatami krytymi liśćmi palmy. Trochę nas umęczyła wymiana grzeczności i upominków z jej mieszkańcami, którzy również rano przyszli się tłumnie pożegnać. Tutaj, pierwszy raz w czasie tej podróży, drukowaliśmy im zdjęcia.


Komentarze