Podobnie jak w Maroku widać wyraźny postęp jeśli chodzi o infrastrukturę drogową i samochody, którymi jeżdżą Mauretańczycy. Nie będziemy kopiować danych z Wikipedii na temat Mauretanii. Wspomnimy jedynie pewien incydent, jaki miał miejsce w tej bądź co bądź republice islamskiej , czyli kraju absolutnie bezalkoholowym. Pogodzeni z tym faktem, wczesnym popołudniem zatrzymaliśmy się na obiad. Tym razem wybraliśmy kebab. Ku naszemu zaskoczeniu kelner pyta nas czy chcemy whisky, czy bir. Ja się poderwałem i i od razu zamawiam piwo. Kelner poszedł za bar i myje 1,5 litrową butelkę. Dopiero gdy konspiracyjnie mi ją podał okazało się, że to on liczył na to, iż kupi od nas whisky lub piwo. Tak więc w pełnej prohibicji jedziemy do Senegalu. Sympatycznym pożegnaniem z Mauretanią był przejazd przez Park Narodowy Diawling. Fatalnej jakości droga gruntowa na odcinku kilkudziesięciu kilometrów prowadzi przez rozlewiska. Po drodze oglądamy m. in. pelikany, kormorany, flamingi, czaple białe, siwe, warany, guźce a nawet krokodyla.