Rano przepływamy Lenę , uzupełniamy zapasy i wjeżdżamy na drogę P504. Droga w całości , na odcinku 2000 km jest szutrowa, tylko ostatnie 150 km przed Magadanem wyasfaltowano. Pierwsze nasze „odkrycie” to niemożność kupienia piwa przed 12-tą. W wyniku poszukiwań udało się ustalić, że piwo można kupić dopiero po 14-tej. Po tej godzinie zatrzymujemy się w miejscu jakby stworzonym dla nas, gdzie znajdują się 4 duże sklepy, których wyłączny asortyment stanowi alkohol. Robimy zakupy już na całą trasę i ruszamy w dalszą drogę. Od początku poszukujemy informacji na temat wydarzeń jakie miały tu miejsce w przeszłości. Droga ta nosi nazwę „drogi na kościach”. Budowana była przez więźniów łagrów, których tu zesłano, aby umożliwić komunistom dobranie się do tutejszych bogactw, głównie złota. Wielu więźniów, którzy nie wytrzymali katorżniczej pracy i głodu umierało. Grzebani byli bezpośrednio na placu budowy. W pierwszym dniu trafiamy na cerkiew i muzeum poświęcone zesłańcom. Wiola i Wojtek jechali przed nami, nie zdążyliśmy ich powiadomić i nie możemy zostać, aby zwiedzić to muzeum. Spróbujemy w domu, korzystając z internetu, poszukać informacji na jego temat. Po drodze mijamy rzeźbione , drewniane słupy , które trochę przypominają totemy. Okazuje się jednak, że zostały one postawione dla upamiętnienia zesłanych przez cara komunistów. Na temat zsyłanych tu przez Lenina i Stalina więźniów nie ma na całej długości drogi żadnych informacji. Znaleźliśmy tylko jeden skromny krzyż , postawiony przy drodze w 2007r. przez klub turystyczny ”Lider” z jakuckiej Chandygi. Na tabliczce znajduje się tekst o treści : podróżny, pochyl swą głowę na pamięć o ludziach wszystkich nacji i narodowości, ofiarach GUŁAG-u, którzy zostawili tu swoją młodość, zdrowie a często i życie. Tylko w Magadanie, na wzgórzu Krutaja znajduje się jedyny pomnik- Maska Boleści- poświęcony ofiarom politycznych represji. Pomnik zbudowano dzięki osobistemu zaangażowaniu prezydenta Jelcyna. Również w magadańskim Muzeum Krajoznawczym łagrom poświęcono całe piętro. Oficjalna narracja jest taka, że to dzięki działaniom komunistów ta część Syberii została ucywilizowana. Smutne jest, że wiele osób, z którymi rozmawialiśmy uważa tak samo. Często w rozmowach używali na określenie więźniów pracujących w łagrach słowa „zeki”, co jednoznacznie miało wskazywać na to, że byli to przestępcy. Na dodatek w Magadanie postawiono pomnik Bierzinowi, organizatorowi Dalstroja. Bierzin to człowiek, który w ramach NKWD stworzył strukturę przedsiębiorstwa Dalstroj, mającego z założenia wykorzystywać niewolniczą pracę więźniów w celu pozyskania surowców na Dalekim Wschodzie. Z informacji w muzeum wynika, że komuniści głównie zainteresowani byli złotem, choć eksploatowali także ołów, wolfram i inne rudy metali. Bazując na informacjach z internetu chcieliśmy odwiedzić prywatne muzeum poświęcone łagrom, zorganizowane przez historyka- amatora, w miejscowości Jagodne , w jego mieszkaniu. Obawialiśmy się , że odnalezienie go może być trudne, ponieważ nie znaliśmy ani nazwiska tego człowieka, ani jego adresu. Można sobie wyobrazić jak wielkie było nasze zdziwienie, gdy na moje pytanie kasjerka na stacji paliw zagadnęła innego klienta, a ten wyjął telefon i zadzwonił do Iwana Panikarowa informując go , że czworo turystów z Polski chce odwiedzić jego muzeum i czy aktualnie jest w domu. Odpowiedział, że jest w mieszkaniu i czeka na nas. Obejrzeliśmy eksponaty , kupiliśmy jego ostatnią książkę, a po zrobieniu grzecznościowych zdjęć wpisaliśmy się do pamiątkowej książki i upewniwszy się, że „Rudnik Dnieprowski” (łagier) jest tam , gdzie myśleliśmy ruszyliśmy w dalszą drogę. Wprawdzie Iwan stwierdził, że możemy mieć problem z dotarciem do łagru, gdyż wszędzie jest bardzo dużo wody, mimo wszystko mieliśmy nadzieję, że jednak uda nam się zobaczyć te najlepiej zachowane pozostałości po sowieckich łagrach. Przed skrętem z drogi P504 miała być miejscowość, w której planowaliśmy wynająć ciężarowy samochód , którym miejscowi byliby w stanie nas tam zawieźć. Okazało się, że ta miejscowość, podobnie jak inne mijane po drodze, jest już opuszczona. Zauważyliśmy samochód stojący przy jednym z zabudowań i postanowiliśmy zapytać. Okazało się, że to myśliwi z Magadanu przyjechali na weekend na polowanie i chętnie pokażą nam Rudnik Dnieprowski. Jechali pierwsi, my za nimi pokonując po drodze (na odcinku 16 km) 4 rzeki i niezliczoną ilość głębokich kałuż, które nie mają nic wspólnego z kałużami jakie znamy w Europie. Te kałuże bardziej przypominały oczka wodne o długości od kilku do kilkunastu metrów głębokie na ponad metr. Więźniowie w Rudniku Dnieprowskim zajmowali się wydobyciem rudy ołowiu. Zobaczyliśmy pozostałości zabudowań przemysłowych i ruiny kilku domów, m.in. domu naczelnika. Jedyną pisemną informacją jaką znaleźliśmy na terenie obozu była tabliczka od amerykańskiej Polonii ku czci ofiar łagrów umieszczona na krzyżu w 100 rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Gdyby nie przytłaczająca historia tej ziemi oraz wymarłe współcześnie miasta np. Kadykczan, bądź na wpół opuszczone jak Orotukan można by wyłącznie rozkoszować się pięknymi krajobrazami. Sama nawierzchnia drogi , z rosyjska nazywana grawiejką , wygląda tak, że pierwszy 1000 km to bardzo dobrej jakości szutrówka pozwalająca cieszyć się jazdą. Później odcinek ok 200-300 km nieco gorszej nawierzchni, a po przekroczeniu rzeki Ałdan padało tak mocno, że trudno nawet ocenić nawierzchnię, bo jechaliśmy cały czas po kilkucentymetrowej warstwie błota. W Magadanie jeszcze zanim dostaliśmy klucze do pokoju w hotelu Magadan pojechaliśmy zwiedzić Muzeum Krajoznawcze. Poza wspomnianą już ekspozycją na temat łagrów muzeum posiada piękne zbiory etnograficzne (ponad 3800 eksponatów) m.in. takich ludów jak Koriacy, Itelmeni, Czukcze, Eweni . Bardzo interesująca była część geologiczna i równie ciekawa ekspozycja przyrodnicza. Następnego dnia oddaliśmy samochody firmie, która w kontenerach przetransportuje je najpierw drogą morską do Władywostoku, a później koleją do Moskwy. Jeśli wszystko dobrze pójdzie za około 45 dni będziemy mogli je odebrać w Moskwie.