W Salwadorze (niegdyś pierwszej stolicy Brazylii, obecnie stolicy stanu Bahia) chcieliśmy obejrzeć obchody święta Jemanja. Religia w Brazylii ma swą specyfikę, z chrześcijaństwem łączą się wierzenia afrykańskie i indiańskie. Królowej morza przedstawianej jako syrena składane są dary m.in. kwiaty, biżuteria, lusterka. Akurat tutaj w święcie uczestniczą tłumy wiernych. Wiązało się to z ograniczeniami w ruchu i zamknięciem części ulic. Z powodu utrudnień zrezygnowaliśmy jednak z uczestnictwa w święcie, gdyż nie zdążylibyśmy odebrać z lotniska przylatującego do nas Rafała z rodziną. Namiastkę widzieliśmy podczas spaceru po plaży. Kobieta ubrana na biało złożyła dar królowej morza rzucając kwiaty na fale. Zwiedzanie Salwadoru zaczynamy od górnego miasta spacerując uliczkami, którym uroku dodają kamieniczki w pastelowych barwach. Kościoły , zwłaszcza św. Franciszka robią wrażenie, przy okazji zwiedziliśmy też klasztor franciszkański. Była wczesna pora, więc na ulicach i placach turyści zaczynali się dopiero pojawiać, ale z każdą chwilą ich przybywało. Panie w charakterystycznych obszernych sukniach (tradycyjny strój Baiana) chętnie pozowały do zdjęć. Warto przysiąść na chwilę w jednej z wielu sympatycznych knajpek na przekąskę , obiad, czy choćby po to, aby napić się kawy i poobserwować co dzieje się na ulicy. Naszemu spacerowi towarzyszyły dźwięki muzyki w wykonaniu maszerujących uliczkami zespołów. Można było przyjrzeć się ćwiczącym capoeirę. Aby zajrzeć do Mercado Modelo, gdzie turyści kupują pamiątki (oczywiście na ulicach też ich nie brakuje) skorzystaliśmy z windy, którą dostaliśmy się do dolnego miasta. Salwador zapamiętamy jako kolorowe, przyjemne do zwiedzania i warte obejrzenia miasto.