SURINAM – DAWNA GUJANA HOLENDERSKA (18-21.01.2018R.)


Po przepłynięciu Marowijne – granicznej rzeki między Gujaną Francuską a Surinamem- znaleźliśmy się w byłej Gujanie Holenderskiej, obecnie (od 1975 r.) niepodległym kraju – Surinamie. Lądujemy w stolicy, czyli w Paramaribo, w Venny’s Apartments. To guesthouse prowadzony przez wystraszonego człowieka, który na dobry początek wręcza nam pęk kluczy informując o bezwzględnym obowiązku zamykania wszystkich zamków i kłódek. Zrolowany drut kolczasty na płocie dopełnia bezpieczeństwa tego lokalu. Po tak optymistycznym instruktażu,  z gps-em w ręce ruszamy do centrum Parbo (jak Paramaribo nazywają miejscowi). Chcemy zwiedzić zabytkowe centrum miasta wybudowane przez Holendrów (wpisane na listę UNESCO). Próbowaliśmy też, jednak bezskutecznie ,  wykupić wycieczkę do Brownsberg Nature Park. Zwiedzanie zaczynamy od Fortu Zeelandia, oglądamy z zewnątrz Pałac Prezydencki, katedrę rzymsko-katolicką. Spacerujemy uliczkami, które gdyby nie były tak zaniedbane, do złudzenia przypominałyby Amsterdam. Drewniana zabudowa ma swój klimat, dzięki czemu spacer uliczkami Paramaribo będziemy bardzo  miło wspominać. Następnego dnia wczesnym rankiem wracamy do centrum i sami organizujemy wycieczkę do Brownsberg Nature Park. Na miejscu , w kasie biletowej, otrzymujemy kserówkę odręcznej mapy i ruszamy sami na wycieczkę po lesie deszczowym. Ponieważ mamy tylko sandały cieszymy się, że jesteśmy tutaj  o tej porze, czyli po zakończeniu pory deszczowej (oczywiście na tej szerokości geograficznej).  Wszystko idealnie zgadza się z mapą, poza czasem przemarszu. Pani w kasie tłumaczyła, że droga do wodospadu Irene, tam i z powrotem, zajmuje około 75 minut. Okazało się, że jest to czas potrzebny, aby do niego zejść, odwiedzając po drodze mniejszy wodospad Leo. Odległość nie była duża, ale  do wodospadu trzeba było zejść 400 metrów w dół i tyle samo wspiąć się w drodze powrotnej.  To wszystko w lesie deszczowym. Momentami można by to porównać do siedzenia w saunie będąc całkowicie ubranym. W Surinamie mieliśmy ochotę zobaczyć jeszcze Bigi Pan, czyli park z ptakami w pobliżu granicznego miasta  Nieuw Nickerie.  Wycieczki do tego parku startują tylko rano. Musielibyśmy specjalnie cały dzień czekać, więc rezygnujemy. Następnego dnia rankiem dużym promem przeprawiamy się przez graniczną rzekę (Corantijn) do dawnej Gujany Brytyjskiej.   


Komentarze