W czasie pobytu w Birmie nie sposób ominąć Jeziora Inle. Wynajętą łódką pływa się wśród stojących w wodzie na palach domów, pośród przygotowanych na wodzie grządek (pływające ogrody). Był to okres po zbiorach warzyw, a grządki przygotowywano pod nowe uprawy. Łódki uginały się pod ciężarem wyławianych z dna jeziora roślin, z których przygotowywano podłoże na grządkach przymocowanych do bambusowych pali. Obserwowaliśmy rybaków, którzy wiosłują przy użyciu nogi. Wymaga to od nich niezwykłej koncentracji i utrzymania równowagi, ale dzięki temu obie ręce mają wolne. Zaglądnęliśmy do świątyni Phaung Daw Oo Paya, w której znajdują się małe posągi buddów, tak oblepione płatkami złota , że zatraciły swe pierwotne kształty i przypominają już raczej owalne kamienie. Posągi te raz w roku na łodzi w kształcie łabędzia (stoi przycumowana obok świątyni) obwożone są po jeziorze. Odwiedziliśmy jeden z najstarszych drewnianych monastyrów na jeziorze (Nga Hpe Kyaung) . Zajrzeliśmy na lokalny targ podpatrzeć co sprzedający mają w ofercie i do warsztatów rzemieślniczych. Najciekawszy był warsztat, w którym zobaczyliśmy jak z łodyg kwiatów lotosu robi się nici, z których później powstają np. piękne szale. Na jeziorze spędziliśmy cały dzień i to był kolejny wspaniały dzień w podróży po Birmie.